
W służbie pamięci
17.10.2010 r.
Ostatnie wydarzenia, związane z różnorakimi, niekiedy wzbudzającymi w społeczeństwie ogromne kontrowersje, próbami upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej, wywołują wśród ludzi proste skojarzenie z harcerzami, jako autorami pomysłu ustawienia krzyża przed pałacem rezydenckim.
O tym jednym, drewnianym krzyżu, stało się głośno, a mało kto wie o dziesiątkach, jeśli nie setkach krzyży, postawionych przez polskich harcerzy na mogiłach – często bezimiennych już – bohaterów, poległych za Ojczyznę.
Od dwunastu lat harcerze z różnych środowisk biorą udział w Harcerskiej Akcji Letniej „Kostiuchnówka”, organizowanej przez Hufiec ZHP Zgierz im. Wojska Polskiego. Corocznie grupy młodzieży, zrzeszonej przede wszystkim w Związku Harcerstwa Polskiego, lecz także w Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, Ochotniczych Hufcach Pracy czy Związku Strzeleckim „Strzelec”, poświęcają swój wolny czas, aby ciężko pracować na wołyńskich cmentarzach żołnierzy Legionów Polskich i wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku.
Pisząc o ciężkiej pracy nie przesadzam – obozy, odbywające się w ramach HAL „Kostiuchnówka” nie przypominają wcale obrazów, jakie większości ludzi kojarzą się z obozem harcerskim. Oczywiście, nie sposób wyobrazić sobie obozu, którego tematem przewodnim była by sama praca – tu, ogromnym wyzwaniem dla kadry, dla wszystkich ludzi odpowiedzialnych za program, jest umiejętne połączenie zagadnień programowych ruchu harcerskiego z pracą, nauką i wypoczynkiem, a następnie podanie młodym ludziom wszystkich tych elementów w postaci jak najciekawszej, pasjonującej, porywającej do działania. Obok pracy, nauki i zabawy trzeba jeszcze znaleźć czas na służbę – to nikt inny, ale sami uczestnicy obozu odpowiadają za wystawienie dziennych i nocnych wart, za nakarmienie w porę ponad setki ludzi, utrzymanie w należytym stanie urządzeń sanitarnych, narzędzi i sprzętu.
Zwyczajny dzień dla większości uczestników rozpoczynał się pobudką o siódmej rano, kwadrans przed ósmą niemal cały obóz, poza służbą wartowniczą i kuchenną, stał w pełnym umundurowaniu na apelu porannym. Po apelu uczestnicy przygotowywali się do śniadania, zaś kadra omawiała jeszcze szczegóły zadań dziennych, przydzielonych poszczególnym grupom. Młodsi harcerze (12 – 13 lat), wraz z dziewczętami, zajmowali się pieleniem, malowaniem grobów, wybieraniem żwiru zza alejek, starsi – pracami remontowymi, budowlanymi i porządkowymi: ustawianiem betonowych krawężników, krzyży, bortnic grobów, koszeniem zielska, obficie zarastającego cmentarze. Dwoje studentów Politechniki Łódzkiej zajmowało się w tym czasie pomiarami i dokumentacją stanu zachowania budynku „polskiej szkoły” – gmachu, w którym, po gruntownym remoncie, znajdzie swą siedzibę centrum dialogu. Aby nie przerywać rozpoczętej pracy – a nie raz trzeba było docierać z Polskiego Lasku dosyć daleko: do Wołczecka, Maniewicz, a nawet do (oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów) Kowla – grupy, wyruszające do pracy pobierały prowiant na cały dzień. Około drugiej czy trzeciej po południu harcerze odkładali na chwile narzędzia, przerywali pracę, aby zjeść posiłek, przyrządzony w warunkach polowych przez wyznaczoną do tego grupkę. W tym czasie na obozie działało całe zaplecze: magazyny „twardy” i „miękki”, połączone z podręcznym warsztatem, umożliwiającym konserwację i bieżące naprawy sprzętu, kuchnia, grupa kwatermistrzowska, zajmująca się dowozem świeżych produktów żywnościowych, materiałów budowlanych, uzupełnianiem wody i paliw, administracja. Prace kończyły się późnym popołudniem, obozowicze wracali na gorącą, dwudaniową obiadokolację. Wieczór uczestników wypełniony był tradycyjnym harcerskim ogniskiem, któremu towarzyszył starannie dobrany program edukacyjny, kadra uczestniczyła jeszcze w wieczornej odprawie, meldując o wykonanych pracach i planując zadania na kolejny dzień. Po 22.00 ogłaszano ciszę nocną, życie obozowe powoli wygasało i już tylko warta czuwała nad spokojnym snem znużonych pracą, młodych ludzi.
Harcerskiej Akcji Letniej „Kostiuchnówka” towarzyszyły uroczystości, związane z obchodami kolejnej rocznicy ciężkich i krwawych walk, stoczonych tam przez Legiony Polskie latem 1916 roku oraz z podpisaniem umowy partnerskiej między Województwem Łódzkim a Obwodem Wołyńskim. Podczas uroczystości złożono wieńce i zapalono znicze na grabach bohaterów, zaś wieczorami Ksiądz Andrzej Kwiczała z Maniewicz, przyjaciel harcerzy, odprawiał na placu apelowym msze polowe dla uczestników, kadry i licznie zgromadzonych gości.
Służba pamięci to nie tylko prace renowacyjne na polskich cmentarzach wojennych, rozrzuconych po całym Wołyniu (Kostiuchnówka, Wołczeck, Koszyszcze, Maniewicze, Jeziorna, Kowel, Przebraże) ale i oddanie hołdu poległym i pomordowanym. Grupa harcerzy i oficjeli, uczestniczących w obozie kostiuchnowskim, wzięła w tym roku udział w trzydniowej wyprawie – bo trudno pisać tu o wycieczce, biorąc pod uwagę ogromne odległości i uciążliwość niemal dwudziestogodzinnej podróży – do miejsc szczególnie ważnych ze względu na obchodzoną rocznicę krwawych wydarzeń 1940 roku: Charkowa i Kijowa. Tam delegacje oddały należną cześć pomordowanym polskim oficerom i urzędnikom.
Trzy tygodnie pracy i służby na Wołyniu, gdzie ramię w ramię stanęli harcerze ZHP, ZHPpgK, junacy OHP, Strzelcy, Płastuni, członkowie Młodej Proswity i niezrzeszona młodzież ukraińska pokazały, że współpraca między organizacjami o różnych założeniach programowych i narodami, które nie raz próbowała poróżnić historia jest możliwa i przynosi wspaniałe efekty.
Paweł Bezak
artykuł ukazał się w "Myśli Polskiej" nr 41-42 , 10-17 X 2010r.